
Część z nas lubi kosmetyki bezzapachowe, a niektórzy szukają aromatycznych wrażeń w kąpieli i pielęgnacji. Aby spełnić oczekiwania amatorów zapachów, przygotowując recepturę na kosmetyk, który w zamierzeniu mamy pachnieć, mamy sporo roboty.
Sam początek
Najpierw rozkładamy pipety, pojemniczki, buteleczki, flakoniki i tym podobne. To oznacza, że będziemy wąchać. W związku z tym, że pamięć bywa ulotna, myśli pędzą jak szalone, a nos wie swoje, przygotowujemy także kartkę i długopis. Albo ołówek, niektórzy wolą pisać ołówkami. Czasami przydają się również zakreślacze i kolorowe mazaki, bo wzrokowcy też muszą sobie jakoś radzić.
Teoria zapachu
Trochę się kiedyś zagłębiłyśmy w temat, dzięki czemu wiemy, co to nuta serca, głowy czy nuta bazowa. Staramy się dopasowywać olejki je do siebie używając tabel, a także własnych nosów. Czasami pomysł na zapach jest bardzo spontaniczny, bo któraś z nas rano budzi się i krzyczy na przykład: „To musi pachnieć drzewem sandałowym!!!”. A czasami cierpliwie siadamy, wokół siebie rozkładamy potrzebne olejki i oleje oraz pipety i działamy.
Własny zmysł
Korzystamy ze ściąg w tabelach zapachowych, bo kto by to wszystko spamiętał. Chociaż ok, część tych tabel znamy na pamięć. Łączymy ze sobą te olejki, które – jak nam się wydaje – będą ze sobą współgrać i… wąchamy. A później nakładamy mieszanki na skórę. Swoją, koleżanki, kolegi i pytamy, co oni czują. To samo? A może coś zupełnie innego? Przecież skóra każdego z nas pachnie inaczej. W takim razie nałożone na nią olejki eteryczne także! Trzeba więc zaangażować kilka osób dookoła i ich wykorzystywać do testów.
Notatki
Notatkujemy skrupulatnie. To połączyłyśmy z tym, tamto z tamtym, tu użyłyśmy innych proporcji, a tam dodałyśmy jakiś ekstra olejek. Po pewnym czasie nosy nie wytrzymują tych zapachowych emocji i mimo ciągłego wąchania świeżo zmielonej kawy, musimy zrobić przerwę. Czasami na jeden dzień, a czasami na dwa. I wracamy na nasz posterunek z wypoczętym zmysłem węchu.
Wnioski
To jest moment, w którym dokonujemy pierwszych wyborów. Odrzucamy te zapachy, które nie prezentują sobą tego, co chciałyśmy stworzyć, odrzucamy też te, które podobają się tylko mi i nikomu więcej. No chyba że uda mi się wszystkich przekonać. Zostają najlepsze opcje. I znów wąchamy… A potem znów nosy muszą odpocząć. Ale w końcu udaje nam się wybrać TEN JEDYNY zapach. Taki, który według nas w pełni odzwierciedla produkt.
Powąchajcie Tłuściocha. Ten zapach pasuje do niego idealnie! Albo Hibiskus – zapach tego mydła to mieszanka aromatów kwiatowych i cytrusowych. Podobnie z olejkami do brody – różnorodność zapachów sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Magda