O tym jak zaczęła się moja przygoda z targami, bez których nie wyobrażam sobie teraz swojej pracy.
Pierwsze targi
Pamiętam jak wczoraj emocje towarzyszące mi podczas pierwszego małego, lokalnego targu z naturalnymi produktami. Byłam bardzo przejęta czy dam sobie radę, mimo tego, że organizacją i pakowaniem nie musiałam się przejmować, spakowały mnie Magda z Hanią. Do moich zadań należało ułożenie wszystkiego na stoisku i sprzedawanie. Podekscytowania, jakie mi wtedy towarzyszyło nie zapomnę nigdy. W końcu pierwszy raz w życiu mogłam sprzedać to, co od jakiegoś czasu produkowałam. Od tamtej pory regularnie pojawiałam się podczas lokalnych bydgoskich Frymarków i festynów, aż do pewnego dnia – dnia, w którym Hania zapytała czy chciałabym pojechać na większe, ogólnopolskie targi. Byłam zachwycona, ale też przygotowana na większą skalę wydarzenia.
Wiemy, czego się spodziewać
Z małymi targami jest tak, że najczęściej są jednodniowe, a także jedna osoba przy stoisku jest sobie w stanie poradzić ze sprzedażą. Na tych większych z kolei pracy jest bardzo dużo, jak i osób, które odwiedzają nasze stoisko. Z tego powodu zazwyczaj jeździmy na nie we dwie. Do tego pakowanie naszych produktów zajmuje więcej czasu, począwszy od dokładnego ustalenia jakie kosmetyki z nami pojadą, a kończywszy na obliczeniu ile pudełek jesteśmy w stanie udźwignąć na raz pakując cały towar do samochodu. Oj, czasem można się nanosić. Oczywiście w targowych cudownościach nigdy nie może zabraknąć faworytów naszych klientów. Pierwsze miejsce na liście do zabrania zajmuje zawsze peeling brzoskwiniowy, tłuścioch i hydrolat różany. O organizacji targów można poczytać tutaj. Ile radości sprawia nam pakowanie tak fajnych produktów, ułożone razem na wytwórniowym stole wyglądają zjawiskowo.
Jak wyglądają targi od środka?
Kiedy dojedziemy na miejsce poznajemy się z organizatorami i wystawcami – sąsiadami, czyli tymi, którzy mają stoiska obok nas. Na targach musimy być zawsze wcześniej, żeby się rozpakować i przygotować stół, w związku z tym nie ma jeszcze klientów. Pomimo tego jest to najtrudniejszy moment, bo musimy działać sprawnie i szybko. Rozpakowanie wszystkiego na stoisku zajmuje nam chwilkę, a pod nim układamy zapasowe mydła i papierowe torebki, żeby zawsze były pod ręką. Kiedy całość jest gotowa zaczynają pojawiać się przy nim pierwsi goście i rozpoczyna się wielka podróż w świat kosmetyków naturalnych. Bardzo lubię targowe rozmowy, a jeszcze bardziej kiedy przychodzą do nas osoby z miłym słowem, że jakiś nasz produkt się im sprawdził. Dzięki takim chwilom mam poczucie, że to co robię jest dla naszych gości bardzo pomocne.
Wytwórniowe wrażenia
Po wszystkich przeżyciach następuje czas powrotu do domu. Pakujemy stoisko, żegnamy się z wystawcami i ruszamy do Bydgoszczy. Zazwyczaj jesteśmy zmęczone po całym dniu pracy, ale szczęśliwe, że możemy być częścią tak wspaniałych wydarzeń. Pomimo tego, że czasem zmęczenie po powrocie jest bardzo silne, bardzo lubię targowe wyzwania. Możliwość sprawienia, że na Waszych twarzach może zagościć uśmiech daje mi dużo motywacji do dalszego działania. No i mam pewność, że Wasze ciałka zaznają sporo dobroci płynących z bogatych i naturalnych składów naszych kosmetyków, co bardzo cieszy.
Kasia